poniedziałek, 20 marca 2017

rola opozycji


Usłyszałem w radiu, jak znany polityk Platformy zapytany o to, po co się bawią w wielotygodniowe blokowanie mównicy, wota nieufności, własnych premierów i gabinety cieni, słowem, po co wykonują te wszystkie akcje, które, w obecnym układzie sił w Sejmie, nie mają najmniejszych szans na realizację, odpowiedział pytaniem, czy mają siedzieć, nic nie robić i czekać, aż ludzie sami z siebie oddadzą im władzę w następnych wyborach.

Myślę, że kiedy łamana jest Konstytucja, kiedy większość sejmowa uchwala ustawy godzące w wolność, demokrację i gospodarkę, kiedy rząd wprowadza to wszystko w życie, powinni protestować. Tylko czy przez cztery lata ich rola ogranicza się jedynie do oporu, organizowania wieców i pochodów, krytyki, walki politycznej, która cały ten okres zamienia nieprzerwaną kampanie wyborczą?

Schetyna, przy okazji ogłoszenia gabinetu cieni, obiecuje, że od tej pory będą starać się być konstruktywną opozycją. Będą przygotowywać i składać projekty własnych ustaw. Brawo! Szkoda, że całe półtora roku zajęło im dojście do wniosku, że nie tylko na biciu piany polega teraz ich praca… Jednak, czy te ustawy będą pisane w sposób dający szansę uchwalenia w tym Sejmie? Czy tylko po to, żeby po raz kolejny zamanifestować inną niż aktualnie obowiązująca wizję państwa lub, ponieważ teraz nie muszą się liczyć z kasą, pościgać się trochę z PIS-em w populizmie, a następnie, po oczywistym odrzuceniu swoich projektów, zorganizować kolejną konferencję i mówić: „my chcieliśmy dobrze ale oni…”?

Czy opozycja, poza tym co robi i powinna robić, nie może poszukać takich obszarów, w których nie ma większego rozdźwięku między nimi a partią rządzącą i zaproponować coś, co tamci byliby w stanie poprzeć? Gdyby się udało, mogliby powiedzieć: „Choć nie rządzimy, osiągnęliśmy coś dobrego. Nie jesteśmy żadną totalną opozycją. Tam gdzie to możliwe, współdziałamy dla dobra Polski.” Gdy PIS, dla zasady (co jest bardzo prawdopodobne), odrzucałby ich propozycje, mieliby gotowy pakiet reform do wprowadzenia po wygranych wyborach. Poza tym, gdyby na bieżąco, na każdą złą zmianę w prawie, reagowali przemyślanymi (mają na to czas) kontrustawami, naprawa państwa nie zajęłaby im potem zbyt wiele czasu.  

Platforma rządziła osiem lat. Gdyby na wybory w 2005, a już koniecznie w 2007 roku, przygotowali coś więcej, niż ogólnikowy program, mogliby (tak jak teraz PIS), wszystkie trudne reformy wprowadzić na fali kredytu zaufania, jakim bezpośrednio po wyborach cieszy się przecież każdy zwycięzca. Tymczasem, wzięli się za pisanie prawa dopiero po przejęciu władzy. Szło im to tak opornie, że sporo koniecznych, trudnych reform wprowadzili, gdy kolejne „afery” zburzyły już zaufanie jakim się pierwotnie cieszyli. Obok niechęci do jakiejkolwiek formy redystrybucji i reform prawa pracy, to m.in. późne wprowadzenie obniżenia wieku obowiązku szkolnego i, przede wszystkim, podniesienia wieku emerytalnego, stały się pożywką dla populizmu, który wywindował do władzy PIS. Mieli całe osiem lat, a części swoich obietnic z 2007 roku nie udało im się nawet zacząć wprowadzać!

PIS z kolei przegina w drugą stronę. W porównaniu do Platformy, działa opętańczo szybko. Ale i tak można zadać podobne pytanie: dlaczego, skoro mieliście osiem lat na przygotowanie się do przejęcia władzy, hurtowo uchwalacie ustawy „pisane na kolanie” w przeddzień głosowania?
Czy ktoś w opozycji analizuje wszystkie ustawy wprowadzane przez PIS, dzieli je na te, które są dobre (?), te, które będą wymagały zmian i poprawek oraz te, które trzeba będzie w całości zastąpić innym prawem? Czy ktoś opracowuje teraz te zmiany? Czy, tak jak PIS, „na hura” wezmą się do nich dopiero po przejęciu władzy i dla zasady, będą obalać wszystko, co zrobili poprzednicy (np. za grube miliony wrócą zapewne gimnazja, by za kolejnych parę lat…)? Czy, po swojemu, przez całą kadencję nie zdążą ani zrealizować programu, ani posprzątać po PIS-ie?

Jeżeli Platforma i reszta opozycji parlamentarnej, zamiast trwonić czas i siły na przepychanki, nie ogranie się wreszcie i nie zacznie, zgodnie z obietnicami, realizować jakiegoś sensownego planu, to marnie widzę szanse, by to oni odebrali władzę PIS-owi w kolejnych wyborach.

Może poza Sejmem tworzy się jakaś nowa siła? Wielkie problemy z przywództwem w KOD-zie nie dają nadziei, że może stać się realną alternatywą dla obecnej opozycji parlamentarnej. Dla „Razem”, jeżeli nie strząsną z siebie łatki partii hipsterów, sukcesem będzie przekroczenie progu wyborczego, a o reszcie aktualnie aktywnych podmiotów nie wiem, czy na ten moment jest sens wspominać…

Ktoś inny? Kto? Kiedy?

Jak pisałem już tutaj, polityka to brudna sprawa, ale jeżeli nie wezmą się za nią ci, którzy, brzydząc się jej, odnoszą sukcesy na innych polach, to ktoś im je w końcu odbierze i po swojemu zaorze. A może już orze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz