Od kilkunastu lat należymy do Unii Europejskiej. Podatnicy z zachodu i południa, w geście solidarności, przekazali nam nie w formie pożyczki, a darowizny(!), olbrzymie sumy na podniesienie poziomu naszego życia, przyśpieszenie rozwoju cywilizacyjnego. Dotują nam rolników, nowe technologie i nowe miejsca pracy. Budują drogi, oczyszczalnie, szkoły, szpitale, nawet muzea. Czego oczekują w zamian? Niewiele, mamy nie przejadać ich pieniędzy (co nam się lepiej udaje niż np. Grekom) i dzięki nim rosnąć, ekonomicznie i cywilizacyjnie wzmacniać siłę całej Unii. Ledwo minęło dziesięć lat naszego członkostwa, a zamiast filarem staliśmy się jedną z głównych sił odśrodkowych, podważających podstawowe wartości stojące u jej podstaw. Tym co może najbardziej zaskakiwać jest to, że to właśnie my najsilniej uderzyliśmy w ideę solidarności! Kiedy pojawił się pierwszy duży problem - wojny i zawirowania polityczne blisko granic Unii; kiedy wielka fala imigrantów zalała południe Europy; kiedy większość państw członkowskich, mniej lub bardziej niechętnie, zgodziła się przyjąć część tego ciężaru na siebie - my odmówiliśmy! Z kolebki solidarności staliśmy się dziś wzorem asertywności.
Ostatnio większość z nas postawiła sprawę jasno. Jeżeli dalej Unia Europejska będzie naciskać, byśmy tym razem my pomogli innym w potrzebie, to prędzej wystąpimy z Unii niż się ugniemy. Tacy jesteśmy twardzi. Brawo my! Tylko proszę droga większości, nie zdziw się, nie wyrażaj oburzenia, nie mów o zawodzie, a nawet zdradzie, jak, kiedy już z całą mocą rozpali się konflikt za naszą wschodnią granicą, reszta Europy zostawi nas samych sobie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz