środa, 8 lipca 2015

dlaczego atak na Hartmana cieszy, a lewica żenuje

Podrażniony prze Oko opatrzności nienawiści Jan Hartman napisał na swoim blogu krótki przegląd historycznych "dokonań" oraz aktualnej pozycji i kondycji kościoła katolickiego. Cieszę się, że został do tego sprowokowany. Liczę na kolejne ataki i równie dobitne odpowiedzi. Oby tylko zasięg odbiorców rósł. Może jeszcze jakaś fronda, celem przedstawienia zgnilizny, go zacytuje i logika jego wypowiedzi trafi do jakiegoś wątpiącego po tamtej stronie? Pomarzyć....
Zastanawiam się czy coraz ostrzejszy ton, coraz mocniejsze ataki ludzi kościoła na jego krytyków, coś co ja rozumiem jako kolejne strzały w stopy - zrażanie do siebie rzesz ludzi, w których wszystkie afery pedofilskie, finansowe, i własnie mowa nienawiści, już wcześniej zasiały wątpliwości - wynika z niezmąconego poczucia mocarstwowej pozycji, utrzymującego się wrażenia, że "nam wszystko wolno, wszystko ujdzie płazem" i niedostrzegania tego, że czasy i ludzie się zmieniają, czy odwrotnie histeryczna reakcja na uświadomienie sobie zmiany, która właśnie następuje? Zapewne jedno i drugie. Nie pozostaje nic innego tylko się cieszyć. Niech odsiewają ziarna od plew. Jak a się w końcu okaże, że plew jest więcej, będzie już za późno...
Tymczasem, poza tym co pisze Hartman, warto cały czas uświadamiać ludzi, że żyjemy w demokracji, której jedną z fundamentalnych zasad jest równość wszystkich obywateli w zakresie praw i obowiązków oraz rezygnacja z uprzywilejowania klas, czy grup społecznych. Tak jak kościół stale i uparcie głosi swoje tezy, stale i uparcie należy zwracać uwagę na to, że przy mocno ograniczonej liczbie obowiązków kleru, zakres jego wyłącznych praw i przywilejów nie tylko się nie kurczy, ale siłą jakiejś przedziwnej inercji stale rośnie. O ile słusznie, choć niestety bezskutecznie, kolejne rządy, co jakiś czas, próbują odebrać przywileje górnikom, mundurowym, rolnikom, czy innym palaczom opon, o tyle kleru nie tylko nie tykają (nawet, gdy rządziło SLD...), ale z roku na rok coraz szczodrzej dotują...

Na kogo mam głosować, skoro Ci co mieli być mniejszym złem tak rozczarowują, a lewica:
jedna - jeżeli akurat nie kompromituje się powierzając władzę staremu aparatczykowi PZPR (niedawnemu Samoobrony), to ośmiesza się zamieniając kampanię wyborczą w sezon ogórkowy i zamiast zajmować się znowu coraz bardziej palącym tematem sprawiedliwego podziału owoców pracy, kościoła wyraźnie się boi i nie tyka, a druga poprzez skojarzenie tylko i wyłącznie z obroną tęczy pozwoliła się totalnie zmarginalizować?

W ostatnich dniach zmiana pokoleniowa na lewicy objawiła się w bardzo dobitny sposób. Jednak, czy musimy czekać aż wymrze cały stary aparat partyjny, a wszyscy epigoni znikną w granicach błędu statystycznego, by lewica dopiero z prochów mogła się odrodzić? Krótki epizod Twojego Ruchu pokazał, że niekoniecznie, tylko trzeba to zrobić z w  mniej wyrachowany u podstaw (Palikot nie ma przekonań lewicowych, tyko dostrzegł niezagospodarowaną niszę), mniej błazeński, nie jednowymiarowy i autentyczny sposób!

A z kościołem nie da się na dłuższa metę wygrać tylko przecząc. Wiara jest naturalną potrzebą większości ludzi. Nie są w stanie nie wierzyć w nic, a przekaz "nie wiem skąd wiem, ale wiem, ze na pewno nie jest tak jak mówią religie" dobitnie pokazał swoją słabość w XX w. Wiarę w anachroniczne legendy można zastąpić tylko inną wiarą. Może warto poszukać takiej, która przemawia nie tylko do serc, ale i rozumu? Która też daje nadzieję, ale pochodzącą nie ze złudzeń tylko logicznej interpretacji dokonań nauki i współczesnej wiedzy o świecie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz