Wyobraźmy sobie, że ludzie ci przez półtora tysiąca lat rozproszyli się wśród narodów Europy, Azji i Afryki, później także Ameryki, a niewielka część została na terenach zajętych przez Polaków.
Wyobraźmy sobie, że wszyscy oni, choć rozrzuceni po świecie, cały czas kultywowali swoje dawne wierzenia, tradycje i język, co, mimo tego, że nie posiadali własnego państwa, czyniło z nich, cały czas silnie ze sobą związaną wspólnotę, odrębny, wielki naród.
Wyobraźmy sobie, że ich pogańska religia nie została wyparta przez chrześcijaństwo, mimo prześladowań trwali przy niej niezłomnie. A żadne nowe lądy, nigdy nie wyparły z ich serc i myśli miłości do ziemi praojców.
Wyobraźmy sobie, że Wielki Kapłan doby ucieczki w proroczej wizji ogłosił, że ich tułaczka będzie trwała trzy razy po 500 lat, aż wrócą i odzyskają swoje święte ziemie.
Wyobraźmy sobie, że już od kilkudziesięciu lat wykupują nieruchomości, osiedlają się, wracają...
Wyobraźmy sobie, że za kilkadziesiąt lat na terenie "naszego" państwa, w wyniku ujemnego przyrostu naturalnego Polaków oraz migracji, nadal będzie żyło około 40 milionów ludzi, ale już mniej niż połowę tej liczby będą stanowili podstarzali Polacy, natomiast większość będzie składała się z wieloetnicznego konglomeratu imigrantów z południa i wschodu, przy miażdżącej dominacji tych, dla których przybycie tutaj było jedynie ostatnim etapem wygnania, "Wielkim Powrotem".
Wyobraźmy sobie, że w pewnym momencie poczują już swoją siłę, zażądają najpierw autonomii na zdominowanych przez siebie obszarach, następnie zaczną wysiedlać z nich resztki potomków "najeźdźców", by stopniowo zepchnąć ich do czegoś na kształt indiańskich rezerwatów, czy... Autonomii Palestyńskiej.
Właśnie. Nie dokładnie w ten sposób, ale bardzo podobny i równie absurdalny, a nawet bardziej, bo Izrael jako państwo nie istniał już ponad 2 tysiące lat temu, a Żydów Rzymianie wypędzili z Izraela w II wieku n.e. (czyli znacznie wcześniej niż na "nasze" ziemie, wyganiając poprzedników, przybyli nasi przodkowie), swój kraj w XX w. stracili Palestyńczycy....
Jestem pod wielkim wrażeniem kultury żydowskiej, jej kolorytu, oryginalności, piękna oraz zdolności przetrwania wszelkich, najstraszliwszych przeciwności. W każdym kraju, w którym nadal żyją Żydzi, mają, nieproporcjonalnie w stosunku do swej liczebności, wielki udział w jego elicie, nie tylko finansowej i politycznej, ale także, co dla mnie najważniejsze, naukowej i artystycznej. To najprawdopodobniej najpłodniejszy intelektualnie naród świata.
Bawią mnie wszyscy tropiciele spisków żydowskich, którzy na swoje listy, poza ludźmi jawnie przyznającymi się do swojego żydowskiego pochodzenia, wpisują niemal wszystkie wybitne osobistości w danym kraju. Czy nie dostrzegają, że w ten sposób wystawiają mocno niepochlebna laurkę własnemu narodowi?
Zważywszy najsilniejsze chyba wśród ludów ziemi poczucie tożsamości narodowej, odrębności kulturowej oraz determinację z jaką, mimo wszelkich przeciwności, w niej trwają, a także ogrom prześladowań, jakich w całej historii doznali Żydzi, nie powinna nikogo zaskakiwać potrzeba poczucia bezpieczeństwa i chęć jej zaspokojenia za pomocą przywrócenia do życia własnego państwa. Tylko dlaczego postanowili ją zaspokoić w ten własnie sposób? Sposób, który de facto im to poczucie odbiera...
Dlaczego, na odbudowę własnego państwa, musieli wybrać obszar gęsto, od wielu wieków, zamieszkany przez inny naród? Naród, który ich nawet stamtąd nie wypędzał. Dlaczego po piekle, które sami przeżyli, musieli zgotować je Palestyńczykom?
Przecież, dla zdecydowanej większości Żydów, bliski wschód był miejscem równie obcym, jak dla innych, od setek lat żyjących w Europie i Ameryce, ludów.
Na ziemi nadal jest, a na przełomie XIX i XX było jeszcze więcej, bardzo wiele równie co Palestyna niegościnnych, ale jednak niezamieszkanych obszarów, które mogli sobie kupić, nazwać je Nową Ziemią Obiecaną, osiedlić się i nikomu nie czyniąc krzywdy, tworzyć nowe, silne, wspaniałe państwo. Kraj, w którym nie musieliby budować murów w poprzek miast, wielkich więzień, otaczać się drutami kolczastymi i bronią jądrową oraz na wiele lat wcielać do armii wszystkich młodych ludzi obojga płci i ciągle wysyłać ich na kolejne fronty. Kraj, w którym mogliby spokojnie żyć bez ciągłej wojny, zamachów, rakiet, wrogości wszystkich sąsiadów, bez krwi na rękach.
Koło historii - to co uczyniło ten naród tak wyjątkowym, jego religia, kultura i tradycja, kiedyś będące przyczyną nieustannych prześladowań, w końcu doprowadziło ich do momentu i miejsca, w którym to oni prześladują innych.
Wszystko można zrozumieć, ale nie przestaje dziwić, że, w imię realizacji bardzo starych legend, naród ponadprzeciętnie inteligentnych, światłych i kulturalnych ludzi postanowił iść drogą, która może doprowadzić do zagłady na znacznie większą skalę niż holokaust. Na razie sobie jakoś radzą, ale jak długo kilka milionów ludzi może się przeciwstawiać setkom milionów? To trochę tak, jakby Polacy, czy inni indoeuropejczycy, na przykład Romowie, którym, podobnie jak Żydom, nie udało się powołać własnego państwa w Europie, przypomnieli sobie nagle o miłości do swojej kolebki i wyruszyli, w te parę, czy nawet parędziesiąt milionów ludzi, walczyć o swoje dawno opuszczone ziemie z ponad miliardem Hindusów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz