środa, 8 lipca 2015

rezygnacja z roli

Gdy aktor zrezygnuje z udziału w serialu, jeżeli scenarzysta zdecyduje, że postać „wyjechała za granicę”, ma jeszcze możliwość powrotu. Jeżeli jednak na odchodnym musi odegrać własną śmierć, decyzja zdaje się nieodwołalna. Zdaje się, bo w filmie akcja może cofnąć się w czasie, można też zagrać ducha, czy czyjeś urojenie.
Aktor definitywnie wykluczony z obsady może jeszcze przyglądać się z boku, utrzymywać relacje z członkami ekipy, jeżeli zechce, oglądać kolejne odcinki... być poza, ale jednak blisko.

Jak wielu ludzi rezygnujących z dalszego udziału w życiu, bierze pod uwagę, że to nie jest urlop, chwilowa ucieczka od kłopotów, złej sytuacji, bliskich i dalekich, ale droga nie tylko bez powrotu, ale także bez możliwości przyglądania się z boku? Że nie zobaczą żalu, wyrzutów sumienia i bólu u tych, którym chcą zrobić na złość, ani tłumów na pogrzebie? Że nie dostaną już innej roli? Że nie pójdą do lepszego, czy choćby innego świata?

Jak wielu z nich bierze pod uwagę ryzyko, że wybierając śmierć, wybierają nicość?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz