niedziela, 29 marca 2020

data wyborów

Przyznam szczerze, że nie rozumiem zarówno PIS-u, który idzie na zderzenie ze ścianą, jak i wszystkich przejmujących się tematem daty wyborów. O ile dobrze pamiętam, normalnie, na niespełna dwa miesiące przed wyborami, jestem już zgłoszony i czekam na przydział do konkretnej komisji. Wobec narastającej epidemii, a nawet jakby już od jutra zaczęła słabnąć (mhmm...), nie wyobrażam sobie podejmowania tak wielkiego ryzyka, ani w imię idei, ani za jakiekolwiek pieniądze. No dobra, jakby kwota poszybowała w górę tak, że po zakupie klimatyzowanego kostiumu kosmicznego jeszcze trochę by mi zostało, pewnie ponownie rozważyłbym temat.…
Nie sądzę, bym był w tym podejściu odosobniony. Jak wysoko musieliby rządzący podnieść stawki, by znalazło się 300 tysięcy straceńców gotowych podjąć tak wielkie ryzyko? Pomijając pomysł wydrukowania potrzebnej kwoty, skąd miałyby się teraz znaleźć na to pieniądze? Nie sądzę by nawet wśród najbardziej doborowych moherów znalazło się tak wielu kamikadze gotowych umrzeć za Jarka. A nawet, czy PIS tylko dla utrzymania figuranta od podpisów (bez których i tak sobie poradzą) chciałby zaryzykować utraceniem ludzi, którzy będą mu tak bardzo potrzebni za 3 lata? O! I właśnie do mnie dotarło, dlaczego Polska najszybciej w Europie wprowadziła te wszystkie obostrzenia. Nie chodzi tylko o to, że jedynie czekali na pretekst, by wreszcie móc zamknąć granice i mocniej wziąć wszystkich za mordę. Ta epidemia najsilniej uderza w elektorat PIS… A może akcja z granicą wieku głosowania korespondencyjnego, to tylko podpucha? Wszyscy krzyczą, że to niesprawiedliwe, niekonstytucyjne etc., więc PIS założył, że tym razem odpowie na głosy oburzenia, łaskawie rozszerzy taką możliwość na wszystkich uprawnionych? Znając możliwości Poczty Polskiej pełne wynik poznalibyśmy na jesieni… Niby wyszłoby na to samo, czego chce opozycja, tyle że trudno przewidzieć, jak będzie kształtowało się poparcie za pół roku. Wielka przewagę łatwiej stracić na takim dystansie niż w kilka tygodni. Szczególnie, że przesunięcie dałoby szansę opozycji się przegrupować i naprawić, teraz już chyba dla wszystkich oczywiste, błędy ze startowaniem z Kidawą czy Biedroniem… To może nie korespondencyjne, a on-line? Normalnie, jeszcze długo by to nie przeszło. Brak równego dostępu dla wszystkich uprawnionych, długie debaty na temat bezpieczeństwa, transparentności, miesiące, jeżeli nie lata testów i może kiedyś… A tak? Wobec sytuacji? Zaraz powiedzą - konieczności? Najprostsze możliwe wybory, kilku kandydatów w skali całego kraju, jeden krzyżyk. Jakiś prosty program, w oparciu o system weryfikacji działający już przy ePIT-ach i mega serwery, by nie padło za szybko (i tak o niebo taniej, niż dziesiątki tysięcy lokali i setki tysięcy ludzi w komisjach). Kiedy, jak nie teraz? Tak, żeby tylko można było, przy tak ekspresowym tempie, mieć jakiekolwiek zaufanie do zliczających głosy. PIS przeprowadził już sporo rzeczy, które wydawały się wcześniej nie do pomyślenia, więc kto wie, czy zaraz z tym nie wyskoczą, czy nie trwają już prace… No tak. Chciałem uspokajać, ale chyba mi nie wyszło. W takim razie, może na koniec kilka słów otuchy? Jak już uda nam się przeżyć tą zarazę, ewentualnie dla tych, którym się uda, świat może okazać się bardziej przyjaznym miejscem. Ilu ludzi dziś się wreszcie przekonuje, że nie tylko kupować, ale i pracować, spotykać biznesowo, a nawet konferować można z domu? Towarzysko to już dawno wiemy, że można. Kogo, ilu z ludzi oglądanych codziennie na FB widziałem, jeszcze przed wirusem, w całym 2019-tym na żywo? Ile uciążliwych podroży z i do biura, na spotkania, się po wirusie skończy? O ile korki się zmniejszą, czystsze powietrze będzie? Nie tylko dlatego, że ludzie potracili pracę. Jak przeżyją - odzyskają, firmy się odbudują, powstaną nowe. A rąk do pracy… Ile ich ubędzie? Ktoś już pewnie się cieszy, że to jednak głównie emeryci teraz wymierają , ZUS może nie tak szybko się zawali, osłabiona służba zdrowia uzyska wreszcie potrzebne wsparcie, a ludzi do leczenia tez będzie mniej. No po prostu bajka! I jeszcze, Ameryka Trumpa upada. Chiny wyrastają na największego światowego zbawcę, filantropa, lidera… Zamiast marudzić, trzeba powoli żegnać się z demokracją. Takie takie trendy, taki czasy. Hmm.... To może ja już w ogóle nie będę brał się za uspokajanie i pocieszanie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz